wracam. to tylko połowa zdjęć zrobionych wtedy. odżywam. wychodzę z choroby, depresji wyobraźni, braku załamania światła w głowie. żyje. oddycham. nawet nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie jak się czuje, coś się zaczyna, teraz się nie skończy. muszę tylko kupić akumulatorki, bo moje już są zepsute. cudownie wręcz, naprawdę.
poza tym zapierdol - postanowiłam się uczyć, postanowiłam się samorealizować, chociaż ostatnio ledwo mam czas poczytać książkę. ale nie o to chodzi, zabiję chociażby ułamek swojego lenistwa i zagospodaruję czymś lepszym. zacznie się rodzaj melancholii, nawet nie wprawia mnie to w jakiś strach, w niektórych aspektach swojego życia nawet już wyczułam tą melancholię. ale jest dobrze spokojnie. mniej płaczę. nie wiem czy to dobrze szczerze mówiąc. nie chce żeby TO uczucie we mnie umarło. nie umrze. nie może przecież.
głowa. moja głowa. mózg. ośrodkowy układ nerwowy. mam wrażenie że znowu się zaczyna. przecież nie może, nie nie nie. nie mam kasy, nie chce nikogo zawieść. powolutku pati. powolutku.