nie lubię niedziel, rzadko Cię wtedy widuję. lubię Cie targać za włosy, szczypać, robić z Tobą rakietę, chodzić na pocztę i wysyłać buty w kopercie, płakać, przytulać, turlać się po trawie, siedzieć bokiem na ławce, patrzeć jak Twoje oczy się uśmiechają i jak śmiejesz się z moich idiotycznych reakcji, czuć Twój zapach, lubię jak podzielasz moje głupie pomysły, jak piszesz mi dobranoc i dzień dobry. ale najbardziej w tym wszystkim lubię to, że lubisz to równie bardzo jak ja.
e tam że zimna. patrzę na zachód słońca i jego różowe promienie odbijające się na szarych chmurach, słowa życia obijają się w słuchawkach, a fizyka drze mordę i mnie szantażuje. mam dobrą książkę, "Wolę umrzeć, niż przytyć". jest dobrze, tylko że chyba funkcjonuję inaczej niż inni a powrót do "normalności" mnie przeraża. i nie lubię jak ktoś się zabardzo martwi, o nie. a teraz poczęstuję was muzyką i zapieprzam na pełnych obrotach.
Dwa dni - 945 zdjęć. Tu parę z dnia pierwszego, potem dodam jeszcze z drugiego, Pauli oraz jak dostane od koleżanki pare z moją twarzą. Mam za 5 dni urodziny i kompletnie nie wiem co chcę. Myślałam o drugiej parze conversów, bo te już mi się prują, a do aparatu nie wiem co. Poza tym po raz chyba 3 przeżywam zakochanie w Comie, po prostu ubóstwiam Roguca i jego teksty, poezja. Także tego to by było na tyle do zobaczenia.
Zanurkowałam tak głęboko, że już mi brakuje tlenu. Sama jestem sobie winna, ale już powoli zbliżam się ku powierzchni. Jeszcze trochę, dam radę, muszę. Oddajesz mi swoje bąbelki powietrza, gdyby nie ty nie zaczęłabym nawet wypływać. Nikt mi tak jeszcze nie pomógł, nie wiem jak się odwdzięczyć. Dam Ci całą siebie, ale wiem, że to i tak za mało.
Za niecały tydzień mam wycieczkę dwudniową do Łeby *wesoły* a po niej cichą nadzieje, na lepsze życie. Poza tym mam dylemat, ale trochę większy od tego co mam na siebie włożyć, konkretnie prezent urodzinowy. Problem tkwi w tym, iż mam ograniczony budżet, a moim cyfrówkowym gówienkiem zdjęcia ostatnio wychodzą makabrycznie-co widać po jakości tych u góry- a więc chcę lustrzankę, tak to jest ten czas by zdobyć lustro! Nawet takie najgorsze, i za niewielką cenę, ale zdobyć. Mogłabym w sumie sprzedać ten aparat gdyby był mój, ale kurczaki nie jest i tu się rodzi problem. Myślę nad pobieganiem po komisach fotograficznych, może tam znajdę jakoś w dostępnej cenie, a potem już tylko kwestia obiektywu :> Już się nie mogę doczekać normalnego wychodzenia, bo w sumie przez ten zasrany szlaban najbardziej ucierpiała moja pasja, ale jak się skończy to nie ma opierdalania, o nie! To tak na tyle no i oczywiście repertuar muzyczny musi być :
The Kills - Satellite (moje ostatnie lovelovelove)